Pamiętam że jako mała dziewczynka nienawidziłam „smaku” wody. 🤷🏽♀️
Jedyna woda jaką uznawałam to była ta napakowana cukrem, koniecznie o smaku truskawki. Dlatego nie ukrywam, że strasznie się ucieszyłam, kiedy dojrzałam te cudeńka na sklepowej półce. 😍
Zakupiłam tylko 2 z 3 dostępnych smaków - z pominięciem cytryny, bo nigdy nie byłam jej fanką. 🤷🏽♀️
Żywiec Zdrój zero z nutą truskawki 🍓
Fakt, jestem już przyzwyczajona do słodzików w napojach, ale jak dla mnie to kompletnie ten sam smak, który pamiętam z dzieciństwa. Kiedy tylko widzę ją w sklepie to wrzucam do koszyka. Tak dobrej wody smakowej zero jeszcze nie piłam. 🏅
10/10
Żywiec Zdrój zero z nutą arbuza 🍉
I tutaj nastąpił zgrzyt. Może nie jest tak tragicznie jak w przypadku nowego arbuzowego Oshee bez cukru i słodzików, ale ten smak do pięt nie dorasta truskawkowej wodzie. Gdyby nie etykieta to nie powiedziałabym, że to arbuz. Po prostu jakiś taki słodki aromat, mniej intensywny niż ten truskawkowy i.. jak dla mnie niepodobny do niczego 😅
6/10
Doszłam do wniosku, że jedyny napój o smaku arbuza jaki lubię to Tymbark jabłko-arbuz. 🤨 Kolejny „smak dzieciństwa” 👧🏽
No i oczywiście Bolero arbuzowe! Jest pycha 🍉
Smakowej wody zero Żywiec Zdrój na pewno możecie szukać w Biedronkach i Carrefourze. 🐞
Tam widuję je cały czas.
+ ostatnio widziałam ją też w Żabce. 🐸


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz